Kolejna osoba mnie motywuje...
Mówiąc kolejna nie mam na myśli trzecia, nie nawet dziesiąta, ale chyba -dziesta! Nawet bym już tego nie zliczyła.
Czy mogę zostawić to obojętnie i zostać w tym punkcie, w którym się znajduję? Kurcze! Kop w zad i działaj dziewczyno!
Mentalnie już zaczęłam zmieniać swój świat. Jeszcze chwilę, wszystko się poukłada i będzie wreszcie widać efekty :) Poczekajcie!
Niedługo z tych pędów wyjdą pąki (ja już je widzę!) a następnie - jeśli nie przestanę podlewać - rozwiną się zaskakujące i ciekawe kwiaty :) Motywujcie mnie dalej to w ciągu roku-dwóch wyhoduję rododendrony! :D
fot. Ewa Roszak
Ot i znów się nie napracowałam ;) Obiad w 10 minut to moja specjalność!
No bo może i zdrowo i spokojnie jest zjeść posiłek zawsze o tej samej porze. Pomyśleć wcześniej, że będzie się głodnym o 13.00. Przygotować lodówkę na cały tydzień wg tabeli witamin i minerałów jakie organizm powinien dostać. Tak, na pewno zdrowo i spokojnie.
Ale co jeśli głód dopada nagle (przecież dopiero co jadłam śniadanie?!)? W lodówce mamy jogurt, słoik z oliwkami, ser żółty i ogólnie... tak zwane NIC. Albo prawdziwe nic! Sięgamy po orzechy, oszukujemy, staramy się zyskać na czasie. Ale głód z żołądka zaczyna napierać do mózgu, ściska, krzyczy i ponagla: TERAZ, JUŻ, NATYCHMIAST!
Tak...
Można wyjść po zakupy (w końcu mamy cywilizację). Można pójść do knajpy (przynajmniej mieszkając w centrum Warszawy). Można także zamówić pizzę jeśli po prostu leje (każdy w końcu ma numer do swojego "Serggio").
Hm. Jest tylko jeden wspólny minus powyższych idei - my - głodni - wciąż nie dostaniemy konkretnego posiłku w mniej niż 15 minut!
A więc?
Często się to dzieje. Mi, prawie za każdym razem gdy zostaję w domu. Tak. Człowiek rzadko się zmienia jeśli nie musi ;) Szczególnie gdy nauczy się, że NIE musi.
Powyższą sceną horroru wprowadzam jeden z topików na blogu jakie zaplanowałam tu umieszczać. Będą to mianowicie moje sposoby na patowe sytuacje w kuchni, na momenty niechcemisię gotować, na alarm jedzenie potrzebne od zaraz. Posiłki zazwyczaj dla jednej osoby, ale często dla dwóch, a nawet dla niespodziewanych gości ("rety, rety, goście jadą!").
W moim słowniku jest to ogólnie KUCHNIA NAWINIE. Raczej zdrowa, nieskomplikowana a do tego smaczna. Staram się. Bo śmieci jeść nie znoszę.
A wszystko przez taką jedną, która męczyła mnie od dawna o publikowane moich prac (plastycznych, kulinarnych, krawieckich i ... innych), a przede wszystkim relacjonowania wyjazdów wszelakich ;)
A więc zobaczmy jak ten projekt się potoczy.
Pozdrawiam. Do następnego!